SACRUM
Wyraz eschatologii surrealistycznej 1998-2006
Lata księżycowe i młodzieńcze rytmy
Słońce i księżyc zawrą akt małżeństwa.
Liście, drzewa, gałęzie poślubią korzenie.
Idąc z dziewczyną po łące szaleństwa ,
zapisałem na łące kochające się cienie .
Wybrałem się na przechadzkę po parku ,
kwitły gałęzie wołając wiosnę .
Zakładała swoje szaty w klasztorze błaznów.
Starałem się zrozumieć grona ruszających nogami istot,
zagubionych w trywialnym urozmaiceniu .
Pewien że czeluście nagiętych praw,
sadzą złe nasiona ,wyrasta z nich trzęsawisko bez oblicza .
Gwałtowny pigment kultury – tradycje ,obyczaje -
czerpiące z ciągłych narodzin i śmierci .
To co samo w sobie jest prawie kultem,
czczone w sanktuarium .
(Sacrum)
ORATORIUM PRAW
Śmierci migoczące skrzydła dotknęły mnie
gdy stałem na tarasie.
Wejrzałem w jej szaty z kokonu nocnych
motyli utkane.
Forma zlała się w jedno a kolory, zastygły
jak krew , w czasie.
Potem znikły ,odpadły jak tynk ze ściany
przez czas zdrapane.
I nadszedł świt , poranny brzask w pozłacanej
rozgniatającej kropli deszczowego sufitu.
Gładkiego i wyprasowanego jak lustro rozkoszy.
(Sacrum)
ORATORIUM PRAW cz.2
Otworzyłem powieki analitycznie badając
rozpryśnięte fluidy.
Zbudowałem rozpoznanie że wszystko
jest różne od siebie.
Wykopałem wielki grób chowając w nim
niedoskonałe zwidy
Zapominając o istnieniu bez formy
i patrzącym niebie.
Opętały mnie zwierzęce zmysły życia,
łżąc podstępnie ze szpetnego objawienia
jakim jest ciało.
Drużbą jak na ślubie był kosmos ,
niebo bogate w gwiazdy , akustyczne wzniosłości
urozmaiconych ech ,upadających mimo wysokich wzlotów .
Rozwidliła się mgła czarnego słońca,
otępiając gardła ryczących lwów i zgarbionej wiedźmy
nad krawędzią samej przepaści obłędu .
Zaczął się nowy czas i nowy świat !
30iel
|