Kto?
Widzieli w lustrze twarz, chłodną, obcą i nie znaną
Obmytą chłodnym strumieniem świadomości, która ciekła po niej bez opamiętania
W rudej chmurze ciemnych myśli, jakąś taką zamazaną
Otwierali suche usta, lecz nie mogli z nich wydobyć zdania
Było jeszcze ciało, blizny i obdarte kości
Lecz nie znaleźli ani sprawcy, ani lekarza
Nie było egzorcysty, by wyleczył ich z miłości
Ani ojca, by prowadził do ołtarza
Zostało bicie serca, które tęskni za krwią
Zamiast niej dostaje tanie zamienniki... trochę wódki, czasem łzy
Ale oni nie słuchają, nadal z niego drwią
Po tych wszystkich upadkach, nadal liczą że się spełnią sny
Nadal błądzą w tanich norach, bez światła i wody
Nadal uciekają jak szczury do lekkich przyjemności
Do seksu, narkotyków do tej nowoczesnej mody
Żyją chwilą zapominając o wieczności
xyz
|