żywot ćmie darować
o ćmie ci dziś rzeknę słów kilka nieco innych niż twoja w żywocie
ćma wlazła w poduszkę gdy ta wietrzyła się od rana na płocie
zasnęła w północnej jej stronie w upalny dzień lipcowy
i kłopot miała gdy nocą wyfrunąć chciała spod mej głowy
przykurczone nóżyny prostując po śnie długim jak ból wrzątku
z powłoczką wciskała się w małżowinę z dżwiękiem świata początku
wyrwawszy mnie ze snu zapadania popchnęła w czeluści wsypy
cztery rogi przeczesałam jak Ostróda torów nasypy
nie znalazłam w betach samobójcy więc do snu składam się na nowo
i włażę na wyro zaziajana jak pociąg co mu szybko jechać nie wolno
jeszcze drobna chwila momencik i przebrnę zasieki wariata
a tu po łydce się stacza łechtająca ćmy resztka skrzydlata
zbieram jej obdrapane z chityny beżów ciałko wątpliwej urody
na taras na ciemną noc wynoszę w jej szerokość niezmierzoną na gody
oniemiała patrzy w światło lampy w ustaloną głębię sypialni
my ludzie my ćmy jacyśmy maleńcy jacyśmy marni
STEWCIA
|