mimo wszystko
pokój spowity mgłą tytoniową
myśli się kłębią jak szalone
zegar na ścianie cichutko tyka
marzenia moje spopielone
spłonęły nagle w życia pożodze
którą wywołał los niespodzianie
zostały się ino bolesne wspomnienia
rany na sercu moim krwawe
wypiję mocnego trunku szklaneczkę
i o blat stołu pięścią uderzę
a rankiem zacznę swe życie od nowa
no bo nadziei mi nic nie zabierze
znów zacznę marzyć a nawet kochać
będę próbował świat zmienić na lepszy
a wszystkim zawistnym powiem po prostu
proszę się w końcu ode mnie odpieprzyć
piotr skała szkudlarek
skala
|