ranek w Turczynie

pod sku­lonym słońcem
bur­szty­nowe ko­nie stąpają za horyzont
tyl­ko im ufa wiatr
bojąc się szcze­rości kobiet

marzy­cielom wys­tar­czy ka­wałek nieba
i ka­mien­ne scho­dy donikąd
rzad­ko ot­warte okno
z niedopałkiem codzienności

w spadających obłokach
nasze usta z koniczynką
beztroski podmuch dnia
i ta cisza niemego szybowca

słowa ocierają się o stukot
zgubionej podkowy


marekg

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2019-02-21 19:36
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < marekg > wiersze >
Ja2 | 2019-02-22 18:40 |
Lubię Twoją wrażliwość.
Henryk_Konstanty | 2019-02-22 09:58 |
To kolejne miejsce, które proponujesz odwiedzić...urokliwe.
p_s | 2019-02-21 21:04 |
lubię tego typu utwory :-)
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się