między stacjami metra

karmisz mnie piersią
anielico z ułamanym skrzydłem
kolejny raz ulegasz ograbionym
wygłodniałym wędrowcom
to takie nieestetyczne
kiedy ktoś gubi twarz i duszę
szczególnie w pędzącym metrze

na pierwszej stacji
latający talerz z powszednim chlebem
głodni odfrunęli w nieznane

w porannym orędziu malujesz słowa
litość zapomni o naszej bluźnierczej nocy
jak niewidoma bogini klękasz przed obrazem

kto zamyka oczy aniołku
zostaje okradziony z własnego sumienia


marekg

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2019-04-04 07:30
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < marekg > < wiersze >
jagraszka | 2019-04-04 22:27 |
Intrygujący tekst...
Ona | 2019-04-04 21:33 |
Podoba mi się :)
Ja2 | 2019-04-04 18:07 |
Ziela, potrafisz być zdecydowany. :) Wiersz taki jak lubię. Jakby zupełnie z innego wymiaru postrzegania. Coś mi się wydaje, że wypowiedzenie swoich uczuć na głos, jest dla Ciebie oznaką słabości. A Ty lubisz swój solidny domek i wszystkie w nim kłódki. Dyplomacja.
Ziela | 2019-04-04 17:17 |
Beckett spadaj ! Wiersz filozoficzno- surrealistyczny !! 5
beckett | 2019-04-04 09:18 |
Nawet największą GŁUPOTA może wywołać salwę śmiechu
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się