jesienne nocne myśli
wilgotny mrok ustami wciągam
uśpione mijam kamienice
obcas rozbija ciszę nocy
własną samotność wtedy słyszę
kot wyleniały na mnie zerka
z pogardą niczym na kloszarda
w gwiazdach marzenia tu na ziemi
jak beton rzeczywistość twarda
kontury drzew jak szubienice
zdaję się wołać mnie do siebie
lecz mi nie śpieszno jest do piekieł
a też i nie chcą mnie tam w niebie
tak więc powoli czekam świtu
aby udawać że wciąż żyję
do twarzy znów przykleję uśmiech
choć los mnie ciągle po łbie bije
piotr skała szkudlarek
skala
|