Urzeczona świtem

cierpliwie czekam
aż świt obmyje światłem
ptaki drżącym dźwiękiem powitają zorzę
kwiaty wchłoną w siebie tęczową rosę
w przestrzeni rozbłysną kolorem
wyjdą z nocy

otworzę okno – ucieszę się z jabłka
wtulę się w skrzydła w obłokach
popatrzę na trawę przez mrówkę
przedłużę radość życia o jedną chwilę
zanim chmura przesłoni słońce

myślami popłynę tam, gdzie stary dom
gdzie miłość mierzyła wysoko
prawie że sięgała gwiazd
światło księżyca wspierało
w trudnych chwilach
tam akacjowe drzewo
okrzyk szaleństwa w otwartych ustach
śmieszna dziecięca gra w kamyki

imię wypowiadane szeptem
rodziło tysiące iskier w źrenicach
los podarował jedną w całości
teraz błyszczy w marzeniach
czasem potężnieje
przewracam ją wtedy jak kartki książki
w której okruch mnie samej


Irena

Średnia ocena: - Kategoria: Życie Data dodania 2020-01-05 13:07
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Irena > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się