Szpital gałką oczną egzystencjalisty

Wtórne wykwity wyleniałych łożysk
płaczą nowonarodzone, nie chcąc
wpaść w tę egzystencję – ponownie?

Horda niebieskich dziewczynek poluje
na szpiki kostne, a w oddali marynarz
zawiązuje węzły chłonne skromnym
rachunkiem prawdopodobieństwa.

Jeśli porażka – Wyrzucić za burtę!
Gdy sukces – Boskiej władzy chwała!
Dla mnie, w prawdzie - chała, ponadto…

Pojemniki na mocz, krew, kał – och i ach!
Z ich barw utworzę flagę Etiopii, by móc
przebiec slalomem między materacami
na stalowych prętach na których spoczywa
sina padlina, doniosły wznosząc okrzyk:
„Pomoc dla Afryki! Pomoc dla Afryki!”

Pomarszczone rozszczekane strzykawki 
nie zrozumieją tego performance’u.
Całe to miejsce śmierdzi mi nadzieją
- wychodzę. Bo... 

Właśnie zaczyna się Happy Hour w moim ulubionym barze
- tak, tym z tablicy Mendelejewa, być może powinnam zostać
lekarzem? W zasadzie - lub w kwasie - zwykłam przecież
gorączkowo nazywać innych ludzi moimi braćmi i siostrami. 


Zig

Średnia ocena: - Kategoria: Inne Data dodania 2020-09-19 20:37
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Zig > < wiersze >
Henryk_Konstanty | 2020-09-20 03:08 |
Dosadnie dogłębnie, aż do szpiku kości. Coś z przysięgą Hipokratesa trzebaby zrobić proponuję zastąpić mottem lekarzy: w złudzeniach każdemu do twarzy.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się