Przynależę do dawnego słońca
lato – będę w nim uśmiechem
dźwiękiem płynącego strumienia
zapragnę zatrzymać w locie kroplę wody
wyłowię z niej szept nocy
pszczoła obmyje mnie złotym nektarem
poszukam ciepła w gnieździe ptaków
wejdę na nową ścieżkę życia w zapachu czereśni
słodki kwiat akacji pomoże mi się odnaleźć
nie będę wspominać wygnania z raju
oczyszczę na nowo twarz – oczy – ręce – nogi
natrudzę się niemało ale zachowam godność
koniec lata – zwisają kiście czarnego bzu
dojrzał cierpki owoc tarniny
gdzieś tam w środku – wśród ostów i pokrzyw
w kłębowiskach powoju dzikich traw – zakwitł mlecz
jak cieniutka świeca pnie się w górę
jest jak światełko przed zmierzchem
portrecik wiosny – cicha ekstaza
być przez chwilę tamtymi dniami
być z tą chwilą która wciąż we mnie drzemie
nacieszyć się tatarakiem – pąkami wodnych lilii
na przekór wszystkiemu wtargnąć w siebie
być motylem – krążyć nad kwiatami
napełnić serce szczęściem – dzielić się radością
napatrzeć się aż do bólu – na światło księżyca
pocałunkami chłodzić wargi
przynależeć do dawnego słońca
usłyszeć krzyk dzikich gęsi
pełnia – wiatr – szum drzew
nocne pohukiwanie sowy
jesień – opadają zimne mgły
wiatr kołuje liśćmi – latają pajęczyny
kwitną wrzosy – pachną kwiaty chryzantem
dwie wrony walczą o kawałek chleba
koral jarzębiny przypomina o odejściu
– przecież ja tego wcale nie pragnę
Irena
|