Podróż dla jednego uśmiechu
Wóz wzlatuje wysoko z drugim skrzyżowaniem mija Niebo
A ja siedzę obok w samym środku pijany sokiem z malin.
Wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza
Wróciłem ze szczytu Czomolungmy
Uniosłem głowę by zerknąć na gwiazdy
Pod nogami znalazłem cały ich stos.
Otworzyłem usta na powitanie
Lecz usłyszałem świergoczące wdzięk i czar
I znalazłem się tam gdzie zwykłem bywać.
Wsiadłem do autokaru i raczej z niego nie wysiądę.
Teraz pozostała tylko żałość, tusz w mym pożyczonym piórze.
Baca
|