Lekko sie czytajacy

Chciałbym teraz leżeć sobie na trawie
Słuchać szumu lisci powiewajacych
Dumać, marzyć i rozmawiać o milości
Wejść w plaszcz mojego serca
Tulić, piescić i namiętnie calować
I nigdy nie konczyć swobodnych wersów
Co fruwają nad żródłem Hippokrene
Nieopodal skalistych kotlin, sterczacych borów
Drobiazgów porozrzucanych przez Gaje
Po brzegach otoczonych fiołkowymi ponikami
Niechaj wszelki odyzm w przepaści uleci
Nie ściera błekitnej maty z oczu
Dosyć piękna w sobie posiadam
Wspolnie z Erato strofy zakładać
Tanczyć, smiać sie, mile wspominać
Wreszcie malować to co niewypowiedziane
I niewidoczne dla tłumu cienów własnych cieni
Strącanych w otchłanie niepamięci
Gdzie nawet pies włoczęga nie zajrzy
Nic martwej duszy nie wskrzesi
Nie drgnie nawet końcem lutnii
Nie kartą, nie kolorem, ani historią
Nie poruszy co martwe od zawsze
Wije sie tylko by wpełznąć do dziury
I w pył obrócić z którego powstały
A łzą- gorący Nektar z serca mi wypłynął
Rozlał się w eterze i jako wyobrańnia
Błąka się na tasiemce czasu
Niczym ptaszyna oderwana od klucza
Rozpieszczona przez Zefir, w nim zakochana
Śpiewa na przestrzeni głuchotę
Tym głosniej- cieniom, tam w dole
Im bardziej wolność czuje, i ich chorobę


Borkoś

Średnia ocena: 9
Kategoria: Życie Data dodania 2006-08-22 10:52
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Borkoś > < wiersze >
Szymon22 | 2006-12-09 10:12 |
hmy Ciekawie piszesz ;-)
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się