Vendeta

Wychłostaj, zlinczuj
Uderz, zgwałć
Zabij, uduś
Napluj w twarz
Wiem, że bez winy jestem
I padając jak On
Bez pomocnej dłoni
Zalane me oczy
Utopione w łzawej toni
Spuchnieta ma twarz
Lecz jak sie bronić (?)
-Nie pytać czemu JA?!
Znosiłam wszystko w męce
Dżwigając ból w jednej ręce
W drugiej bezsilność i strach
Zdusze zgniewane pięści aż poleci sok
Zpierzchnięte usta bedę poić nim
Tym czym mnie obdarowałeś
I gdy po raz trzeci upadnę
Gdy sztylet wbijesz w plecy me
Ja na sił ostarkach wstanę
Zabierając ze sobą garść piasku w dłoni
I tym co mam bronić się bedę
Byś satysfakcji nie miał
Byś ty się wiecznie już bał
I mimo żeś ślepy
Mimo żeś niemy i głuchy
Mimo że bez duszy
Usłyszysz przerażliwy mój krzyk
Wyrzuce piasek z rąk
W pustych Twych oczach ujże zbawienną łzę
I z satysfakcją skonam
Umre - tak,Tobie dając życie
Lecz jak mówili prorocy
-zmarchwystane
Byś nie splutł nigdy już rzęs
nie poczujesz co to cisza i spój... o nie...
Vendeta nadejdzie
Spokój mojej duszy przybedzie
Jak przystań dla zbłąkanego
Lekarstwo dla chorego....


insomia

Średnia ocena: 9
Kategoria: Życie Data dodania 2006-08-27 03:42
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < insomia > wiersze >
Janekn | 2006-08-27 07:57 |
ładne wiersze piszesz
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się