Podróż sentymentalna
Otwieram furtkę i wchodzę do ogrodu.
Idę ścieżką, która prowadzi
do domu z mych dziecięcych lat.
Wchodzę po schodach
otwieram drzwi
i jestem na ganku
otwieram kolejne drzwi
i już jestem w domu
z mych dziecięcych lat.
Tu przedpokój,
tu kuchnia tam pokój,
tu łazienka tam pokój
i schody na poddasze,
gdzie miałam swój pokoik
mój mały świat,
a na dole piwnica,
której bałam się,
gdy byłam mała,
bo była dla mnie
ciemną, czarną odchłanią,
w którą bałam wpaść się.
Wchodzę do kuchni
po której nikt dawno nie chodził,
a której drewniana podłoga
tak jak dawniej skrzypi.
Dotykam mebli, które
pamiętają moich dziadków,
a teraz pokrywa je kurz zapomnienia.
Siadam na krześle,
na którym nikt dawno nie siedział.
Opieram łokcie na stole,
na którym nikt dawno nie jadł
i pogrążam się we wspomnieniach.
Ileż to razy siadałam
właśnie przy tym stole,
gdy babcia wyczarowywała
swymi rękoma różne potrawy.
Ileż to razy przy tym stole
opowiadałam jej swe szkolne przeżycia,
a z dziadkiem grałam w domino
i wesoło się śmiałam.
Wstaję od stołu i idę do pokoju
i wyglądam przez okno.
Spoglądam na ogród
i drzewa za oknem.
Ileż to razy biegałam
po tym ogrodzie zbierając
biedronki albo ślimaki.
Ileż to razy leżałam na kocu
z książką zrywając prosto z krzaka
agrest i porzeczki.
Ech piękne to były chwile
szkoda, że już nie wrócą,
ale na szczęście są w mej pamięci
i często do nich wracam,
a na myśl o nich na ustach
uśmiech kładzie się mi.
Beatricze
|