*** (nie dostrzegam dni co odchodzą...)
nie dostrzegam dni co odchodzą w pośpiechu
ledwie zliczam tygodnie
karnawał,
post
i znów wygodnie
rozsiadę się w fotelu
w cieniu śliw
otulę blaskiem słońca wędrującym pomiędzy kwieciem
poprzez nieszczelne parawany cienia
ramiona
nie zdołałam
zatrzymać w nich ciepła
twoich ust
naszkicowanych
spojrzeniem
i nim powiew wiosny nawionie
nowych zapachów i marzeń
ich też
nie zdołałam policzyć
ja znów próbuję w dłonie
ująć cząstkę
twojego azylu
i wpisać w nią pragnienia
jabłkami soczyście dojrzałymi
słonecznikiem wpatrzonym w tarczę słońca
i odnależć zasuszone liście czterolistnych koniczyn
rysunek śnieżynki na rękawicy
jeśli znajdę chwilę bez myśli o naszych dniach co odeszły
jeśli zbłądzę w labiryncie zagubionych tęsknot
obowiązków
powinności
godzin
jeśli znajdę czarną dziurę w mojej pamięci
jażni
czy świadomości
czy tej części mózgu miana schroniska wspomnień godnej
przedostanę się do innego
wymiaru
galaktyki
spełnianych marzeń
STEWCIA
|