Kornik i księżyc
Kornik i księżyc
Drążył kornik dziurę.
Drążył dziurę w drewnie.
Patrzył na to bąk, posapując gniewnie.
- Nie widzisz robaku, że to moje drzwi?
Uciekaj stąd szybko!
- Ani mi się śni!
Uciekł jednak kornik.
Wdrapał się na sosnę..
- Czego tutaj szukasz? – nie widzisz, że rosnę?
Lepiej szybko zmykaj, bo wezwę dzięcioła!
- Dobrze, już mnie nie ma – nim uciekł, zawołał.
Zdyszany i smutny dotarł nad jezioro.
- Dokąd teraz pójdę wieczorową porą?
Taki jestem głodny, zmęczony, zziębnięty.
żebym chociaż mógł wypić szklankę mięty...
Korniku! – zawołał księżyc prosto z nieba
Mówię ci korniku – nie patrzysz gdzie trzeba!
Spójrz choć raz pod nogi – toć pomost – drewniany.
I od lat... stu chyba jest - niezamieszkany.
Rozejrzał się kornik – z początku nieśmiało.
- Czy ja dobrze słyszę, czy mi się zdawało?
Mogę tu zamieszkać?
Nikt mnie nie przegoni?...
Księżyc się na chwilę chmurami zasłonił,
a potem swym blaskiem oświecił jezioro,
popatrzył na pomost....jedzenia masz sporo!
Roześmiał się księżyc ze swego dowcipu...
A kornik – jak kogut – aż zapiał z zachwytu!
tekla
|