łodyga
w zielonych maskach
nałożonych na czarne twarze
ogrodnicy od dwustu boleści
nylonowi uczuciowcy
sztywni jak struny
gitary
chwytając szczypcami w okolicach bioder
wyrwali mnie z korzeniami
z marną nadzieją
że zwiędnę, zanim dopadną ich
wyrzuty sumienia
cichutko płakałam
i nuciłam z żalem
ogrodu...
wlali kwas
do wazonu
po zachodzie slonca
|