Śmierci
Marzeniom oddaję się chcąc cię odnależć.
Ciebie
w łachmanach jutra
z wiatrem w głowie
i morzem we włosach.
Siedzisz na pniu pachnącym jeszcze żywicą
Stary, bo czekałeś tak długo
Wkrąg ptaki w myśli zamienione
głaszczesz swą siwą brodę
i patrzysz w błekitne niebo
na muzykę w chmury zaklętą
bose stopy zanurzasz w łzy piaskiem rozsypane,
a ja idę ku tobie
w drżeniu i trwodze,
że jesteś taki biały
i czy zechcesz...
A ty
wyciągasz, wspaniałomyślnie
troskliwie białe ramiona,
a ja
jak w zwolnionym kadrze
płynę do ciebie
i tylko stare i ziemskie sandały zrzucam precz
Zanurzam stopy w gorące
ślady twych stóp
i wiem już, że jestem wybawiona,
bo wyrwano mnie życiu.
wakacja
|