Gdzieś w otchłani

Została sama
Leży na dnie naga, bezbronna.
Odarta z marzeń siłą ludzkiej nienawiści,
Z nadziei perfidią kłamstwa,
Z życia własną wolą śmierci.
Pogrążona teraz w całkowitej ciemności,
A przecież żyła kiedyś w świetle…
Miała swoją gwiazdę jaśniejącą na niebie życia.
Miała JEGO.
Tę jasność wywołującą szczęście całkowite,
Obezwładniające, oślepiające,
Miała wiarę mogącą przenosić góry
W dobre jutro, w niego.
Miała przyjaciół.
Promyczki słońca i nadziei każdego dnia.
Dające ciepło wewnętrzne,
Bezwarunkowe, przez cały czas.

Wszystko jej zabrano.
Straciła jego, bo odszedł
Zostawiając samą bez konkretnej przyczyny.
Straciła przyjaciół, bo w natłoku
Własnych spraw zapomnieli.
Tylko życia stracić nie mogła,
Chyba jeszcze za bardzo się bała.

Leży zatem e największej ciemności
Na najgłębszym dnie
W oczekiwaniu na wybawienie
Odpuszczenie
Na lepszy świat.


Marżalena

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2007-03-23 14:34
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Marżalena > < wiersze >
Violetus Pospolitus | 2007-03-24 21:13 |
Podpisuję się do tych życzeń oraz spełnienia marzeń tych mówionych głoœno i tych niewypowiedzianych wcale... Pozdrowionka:))
Apokalipto | 2007-03-24 14:24 |
Zyczę tego lepszego œwiata. Wiersz bardzo fajny. Pozdrawiam
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się