Arkadia
ziomek weż oprzytomniej
to jedno z miejsc o których chce zapomniec
na ulicy każdy znał mój teren
jak pchałem z ludżmi w miasto kolejny interes
psy trzymały sie z dala od nas
mosiłem te kurwy w kieszeni jak drobne w spodniach
gansterskie życie dni płynęły z wolna
miałem klame to pozwalało przetrwać
Byłem gotów odjebać drugi wietnam
rewolucja w głowach pełne krwi przecznice
skrywałem to w sobie jak największą tajemnice
Ból doświadczeń sprawia że wciąż płone
miałem władze i żołnierzy jak korleone
małolaty chcą iśc w moją strone
każdy dzisiaj chce miec fure i pizde
zapominają jak zgubny bywa ten biznes
chajs władza przymkneła mi oczy i rozjebała umysł
2 lata wcześniej byłem z siebie dumny
jakiś czas temu byłem bliski trumny
jeden z moich kumpli sprzedał na mnie cyne
a znałem się od dziecka z tym skurwysynem
ulica patrzy pozostaje wziąc na siebie wine
dzisiaj patrze przez mury na świat z boku
nigdy nie wieżyłem ze skończe w tym lokum
kolopel
|