Droga do nikąd
Smoła stygnie
Wyrwana żywcem z czeluści piekła
Po twarzy ciemna rysa mknie
Co z ciasności podziemi
Na szczerość uciekła
Wolno mi żyletką krzyku
Przekreślać kłamstwo jak rażącą kredką
Wolno mi gasić głos
Gdy w potoku słów podłości kłos
Znów rozpętać chce burzę
Odwróć się, ktoś z zimną krwią łże
Lecz wolno nam przejść obojętnie
Kryjąc smutek w oczach skrzętnie
biała róża
|