Kochaj albo rzuć

gwiazd na niebie brak
kiedy spada mrok
i umiera blask…
pustych ulic czerń
bierze w uścisk swój
bladych latarń sen…
a ja pośród nich
spoza szyb i ścian
wzrok wysilam w dal…

słowa tracą sens
kiedy dzieli nas
dystans noc a dzień…
pośród zmroku pereł
słuch wytężam, chcę
złowić choćby szept…
staram myśli swe
pełne dobrych spraw
blisko ciebie mieć…
złamać pragnę mrok
tą odległość złą
zmniejszyć choć o krok,
by się nie czuć sam…

kiedy przyjdzie świt
tęsknić będzie lżej
bo przybliżę się
znów o jeden dzień…
kochaj albo rzuć
jedną wybierz z dróg
w tej rozgrywce dusz…
kiedy przyjdzie noc
będę znowu sam
pośród czterech ścian
tulił serce w koc…

głupi ze mnie gość
że zdradzany wciąż
wierzę w miłość tą…
umiesz tak jak nikt
karmić złudzeń cień
że może właśnie dziś
spełni się ten sen…
a ja na tą myśl
tak jak ślepa ćma
będę spalać w tym
żarze się do dna…
by, gdy przyjdzie świt
liżąc rany swe
nie powiedzieć nic,
że nie warto jest
życia brać jak sen…

kochaj albo rzuć
żebym wiedział czy,
dalej wierzyć, żyć,
czy w brodę sobie pluć,
spalić do cna się…
bezsensowna gra
myśli, uczuć, spraw
show bez zbędnych braw
koniec będzie brzmiał
piasku rzutem w dół…


Adnotacje

Średnia ocena: 10
Kategoria: Miłosne Data dodania 2007-05-28 23:41
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Adnotacje > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się