Marpouk

Znów ciemną szosą,
cicha i we mgle,
podąża cień za mną,
by zgładzić mnie.
Czuć go w powietrzu,
przystaję na chwile,
znów iść zaczynam,
już widzę go w tyle.
Do góry drzew konary,
łączą się,
widać cudną runę,
brakuje tylko słońca,
co tworzy piękny tunel.
Obok cmentarz stary,
świat tu się zatrzymał,
jedno tylko czary mary,
widok ten zaczarowany.
I tak idę przed siebie,
z tym samym sobą,
co kiedyś,
nie widzę...
to na pewno,
ale mam twe oczy,
więc nikt i nic mnie nie zaskoczy.
One są mi kierunkiem,
drogą bez powrotu,
sam nigdzie nie pójdę,
nie mam powodów.
Tak mi zimno,
ręce kości,
nie mam do kogo się śmiać,
nie zawołam o pomoc,
nie zawołam też litości.
wszyscy obchodzą mnie szerokim łukiem,
bowiem ja jestem,
martwym poezji wnukiem.
Choć ciało młode,
dusza ma stara,
dziwny ja żywot wiodę,
kat i ofiara.
Podnieść się już nie zdołam,
choć pomysłów mam kilka,
powoli już konam,
widzę białego,
wyjącego już po mnie wilka.
Ja chcę teraz na drugą stronę,
stawiam za szybkie kroki,
ja nie chcę pod twą obronę,
świat już nie jest taki szeroki.
Choć szelesty mnie straszą,
i trzęsę się cały,
dojdę gdzie chcę,bo me łzy się lały.
Na boku plamy,
tam łączą się w jedno,
nienawidzę ich,wytnę,
gdy się połączą,
życie me zakończą.
W oczach pozostał już tylko mrok,
to chyba mi się śni,
w dłoni puchar,
życia sok,
wiecznie będzie zimno mi...


Marpouk

Średnia ocena: - Kategoria: Życie Data dodania 2007-09-11 07:20
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Marpouk > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się