Perokracja
PEROKRACJA
Zeszła terażniejszość z podestu wyrazu,
Z karciła bezsensem cierpienia obrazu.
Zakwitła pouczeniem własnej świadomości,
Do potrzebnej śmierci zostaną one białe kości.
Śmierdzące czarne dziury, wyrwy z sensoryzmu,
Czerstwym podmuchem uwłaczają poczuciu indywidualizmu.
Oplatają macki żelaznych szczekających paszcz,
Nakładając na zgniłe barki beznadziejności płaszcz.
Co z Tobą o terażniejszość, moja kochana zgrozo?
Brak Ci siły czy po prostu niszczenia na nowo?
Obudz się jak ryk przestrzeni, niszcz zawziętością,
A ja się ostoję bom zrodzony w zespół z miłością.
Nie pokonasz mnie niszczycielu, prostoty tragarzu,
Nie masz serca ani ostoi w broniącej twarzy obrazu.
O Sfinksie serwujesz duszy nieuchronną próżnię uczuć,
A ja się ostoję na głazie pouczeń i Boskich odczuć.
Nie masz serca ani wiary bezmiaru chaosie,
Kwasie niezgody co mi dajesz-cierpienia krocie.
Ile więc minęło odłamków materii patrzącej w dal?
Ile Bóg Ci pomógł a ile żeż zdobył sam?
rednaw
|