Lekarz much
Pani doktor muchy leczy,
Jedną właśnie bolą plecy.
Druga nóżkę swą złamała,
Kiedy z inną w klasy grała.
A kolejka coraz większa,
Chorych stadko się powiększa.
Czeka mucha niewidoma,
Oraz mama z dziećmi dwoma.
Bzyczka bardzo boli brzuszek,
Bo wyjadał wszystko z puszek.
A Muchatkę gardło boli,
Od zamrożonej fasoli.
Stary much skrzydełka stracił,
Zdolność fruwania utracił.
A staruszka zatroskana,
Dwie nóżki straciła z rana.
Chłopak z bardzo smutną miną,
Przyszedł ze swoją dziewczyną.
Która rzęsy swe straciła,
Kiedy świeczkę zapaliła.
Wreszcie pani doktor wzywa,
Słucha, nikt się nie odzywa.
Muchę, którą bolą plecy,
Masażami wnet wyleczy.
Tej, co nóżkę swą złamała,
Bandażami obwiązała.
Okulary przepisała,
Musze, która nie widziała.
Teraz mama z dziećmi dwoma,
Wychodzi zadowolona.
Bo jej dzieci uzdrowiła
I była nadzwyczaj miła.
Bzyczek ma wesołą minkę,
Dostał syrop - surowinkę.
A Muchatka syrop z soi,
Wnet chore gardło wygoi.
Dla starego dobra była,
W mig skrzydełka mu przyszyła.
A zatroskanej staruszce,
Przyszyła po jednej nóżce.
Tej dziewczynie, co paliła,
Nowe rzęsy przykleiła.
Chłopak z radości podfrunął
I na doktor patrzył z dumą.
Zajęło to pół niedzieli,
Ale doktor się weseli.
Że pomogła, wyleczyła,
Tyle muszek uzdrowiła.
Bo w tym świecie moi mili,
Nikt nie znajdzie jednej chwili.
Żeby zająć się muchami,
Żyjącymi miedzy nami.
graża
|