XXXI
Kiedy zza
szyby peknietej
w niemozliwosc
slysze dzielacych sie
radoscia
wykluczony
wyciagam dlon
by schwycic
zlamane w
petle Moebiusa
pierzaste marzenie
a gdy swiatlo
gasnie
ze wszystkich
pochowanych zapomnieniem
zakamarkow
wychodza
moje przerazacze
o bialych oczach
a ja podaje im
slone czerwienia
krople
by nakarmic
wlasna bezsilnosc.
PiaskowyDziadeq
|