Wśród żywych
Ciało gnije, dusza gnije
Od lat wielu już nie żyje
Umknęło niestety mej świadomości
Że na wierzchu mam już kości
Wciąż wśród żywych spacerowałem
Losu swego nie ogarniałem
Ignorowany przez każdego
Myślałem – nie lubią mnie (żywego)
Mego głosu dźwięki ucichły
Pośpiech przestał być już rychły
Dotyk splendor swój porzucił
I węch ze mną się pokłócił
Nie pamiętam, kiedy jadłem
Jak to jest poczuć pragnienie
Chyba wczoraj z dachu spadłem
Lecz nie wiem co to cierpienie
Bez ciała – sama świadomość
W wyparciu ciągłym istniała
Czyżby to moja roztropność?
Nie widzę własnego ciała..?
Lecz wciąż jakoś nie wierzyłem
Co za dziwne to objawy?!
Czy ja życie swe straciłem!?
Straszne za mną są te zjawy!
gorEL
|