Jeden mniej
Jeszcze raz
chciałbym poczuć to ciepło
ale nie będę czekał nad Twoim grobem
w beznadziejną nieskończoność
ludzkiego rozkładu
Tak po prostu
ronię łzę na Twój kamień
dotykam namiastki Twojego oddechu
z rozwianymi włosami
gasnących zniczy
Już nie wierzę
w przekolorowane wschody słońca
Z czarną opaską na oczach
i boski chłód zółtego piasku
z martwymi palcami
Taki już jest
drugi nieustanny przypływ
przynosi oszlifowane kamienie
wprost pod krwawiące stopy
pokiereszowane
powoli maszeruję w otchłań
osamotniony
ocean wiecznej nocy
Adam Cray
|