On odszedł i już nie wróci...
On odszedł i już nie wróci,
Każda część moja się smuci.
To koniec, sięgnąłem bruku,
Wśród wrzasku, szlochania i huku
Płacz się o uszy obija,
Mija kolejna godzina, mija…
Rozdarty w części, samotny tak,
Czuję jak na niebie ptak
Spogląda nie widzącym okiem,
Nie dostrzega. Cichym krokiem
Ktoś podchodzi, krąży, szuka,
Depcze, podnosi, rzuca, puka.
Brak szacunku, czemu to tak boli?
Gdyby on żył, nikomu by nie pozwolił
Na takie traktowanie. Tamte czasy
się skończyły, już nie kawior, ananasy,
Teraz tylko granit i kamienie
Bez kunsztu, ach… cierpienie…
Bez ani krzty szyku…
Błagam, wracaj Fryderyku…
Hałwa
|