Ogród
Ja, w moim ogrodzie
nie większym od tej muchy,
która się właśnie nieopatrznie w niego wplątała.
Większym jednak znacznie ode mnie samego.
Tak dużym, że ledwo co go tylko znam,
i nie poznam w jednym małym życiu, nigdy...
Ja, jedynowładca w moim ogrodzie, na tronie z ławki parkowej.
Pan wszystkich bujnie i fanatycznie
pleniących się myśli i uczuć,
życia pełznącego we wszystkich kierunkach i płaszczyznach,
wymiarach i nie wymiarach,
dziurach i zakamarkach...
Na przeciwko mnie stół i parę krzeseł,
dla tych paru osób, moich stałych gości.
Przyjmuję ich prosto, choć nad wyraz gościnnie.
Z uśmiechem, imbrykiem herbaty i ciasteczkami na talerzykach.
Mogą przychodzić kiedy tylko chcą i zaglądać, to tu, to tam,
do najgłębszych i mi nawet często nie znanych, zakamarków mego ogrodu.
***
Ścieram kurz z krzeseł, stołu, imbryka, filiżanek i talerzyków.
Zasiedziałem się w pół uśmiechu, zdrętwiały, z bólem pleców.
Zjadłem ciasteczka, wypiłem herbatę...
Ah, więc czas już chyba iść na mały spacer...
Kacper
|