Angel
I
Siedzi na skale
zawieszony między niebem a resztą
wylewa perłowe łzy w przepaść ciemności
Odbijają się od jej dna
pojękując cicho
jak serce oderwane od drugiego
Siedzi na skale
skulony
z połamanymi skrzydłami
Aureolę zgnieciono
podeptano złośliwie
i wyrzucono w głuchą dal
Siedzi na skale
z kawałkami podartej sukni
powiewającej na szalonym wietrze
Wyrzucono go z nieba
bo ratując zagubioną duszę
sam zapragnął zgubić się w miłości
II
Tej nocy padały z nieba diamenty
Błyszcząc w mroku krzyczącą ciszą zlatywały na ziemię
i roztapiały się po zetknięciu z jej ciepłem
Gwiazdy ze zdziwienia zaczęły jaśniej świecić
księżyc ani razu nie mrugnął okiem
Wiatr niósł żałosny szloch
brzmiał jak głucha melodia w towarzystwie pęknięć serca
Z każdym tonem rozdzierała duszę
Świat był coraz bardziej mokry
Tonął we łzach z lodowych oczu samotnego Anioła
III
Trzepot skrzydeł…
Szelest piór targanych przez wiatr
żałosna melodia
a w niej marzenie o ucieczce
z lepszego świata do gorszego
Westchnięcie…
Jak modlitwa o klucz na ziemię
Tam przynajmniej ciekawiej jest
i cieplej
I tam jest miłość
Kroki...
Bose stopy biegnące po chmurach
Jak stuk klawiszy płaczącego fortepianu
jak bicie serca
spadającego
Szloch…
Zbiór skarg na wszystko i wszystkich
Rozpaczliwe wołanie o szczęście
którego tu nie ma
A na ziemi jest
IV
Widzę Cię każdego dnia
gdy samotnie przelatuję nad ziemią
i oglądam ją z góry
Widzę Ciebie
każdy Twój złoty krok
i każdy słodki uśmiech
Przyozdabiam me oczy Tobą
i upijam się
pragnąc więcej
Jestem gotów zrzucić skrzydła
wejść w ziemskie powietrze
i udusić się w nim
Jestem gotów zginąć
dla tej jednej chwili
w której zobaczę Twe oczy z bliska
Aicha
|