Szósta rano
chmury na niedawno obudzonym niebie
jak różowa wata cukrowa
nie rozdmuchiwane przez wiatr
cieszą oko
chłód
przyjemnie kłujący
powoli głaskany przez nowe słońce
na trawie rosa
przemoczyłam buty
(ale pies z potrzebą nie przejmuje się czymś takim)
mimo to uśmiecham się razem
ze wstającymi z łóżek stokrotkami
byłoby cicho
gdyby nie wstydliwe śpiewy ptasie
i pomruk wiatraków
powietrze jeszcze nie skażone dniem
pachnie snami
nabieram go więc garściami do płuc
by przez następne godziny
czuć jeszcze tę cudną chwilę
Aicha
|