Szara godzina




Wiesz
czasem przychodzi do mnie taka szara godzina
Otula tłustymi łapskami
ale zamiast ciepła które powinno być
czuję lodowe noże wbijające się aż do kości

Łaskoczą okrutnie
ale nie jest mi wtedy do śmiechu
Z resztą z ust moich wydobywa się tylko głuchy charkot
więc nawet jakbym się śmiała
wcale by to śmiechem nie brzmiało

A po nożach zjawiają się smoki
i te także nie są ani trochę ciepłe
Wyciągają do mnie śmierdzące języki
a z gardeł bucha im para zimna

Drżę

Chcę krzyczeć
ale usta zatykają mi smocze ogony

A w głowie malują się szare scenariusze
Ręce bolą
jakby to one tak szalenie malowały

I chociaż po smokach przychodzą cienie
po cieniach gadające węże
(ale ja nic przecież nie słyszę)
po wężach pada śnieg
a po śniegu deszcz
czuję się samotna

I już nie drżę
Rzucam się jak w agonii

Nie chcę krzyczeć
Chcę rozedrzeć sobie gardło
by cały świat mnie usłyszał

Ale tylko płakać mogę
Jak dziecko małe
szlocham charcząc
I błagam tylko o czerń

A wtedy wszystkie zegary
wybijają następną godzinę

Znikają noże
a potem smoki
i cienie
i węże
śnieg
na końcu deszcz

A ja leżę
na środku pokoju
jak potrącona przez sznur samochodów
Dalej płaczę

Dopiero później do mnie dojdzie
że to wszystko działo się tylko w środku



Aicha

Średnia ocena: 8
Kategoria: Życie Data dodania 2009-06-17 11:18
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Aicha > wiersze >
Traum_Aurora | 2009-10-16 19:48 |
Piękne !
buntownik_19 | 2009-06-18 21:33 |
brakuje mi słów zeby opisać co czuje po przeczytaniu tego wiersza jest chyba najlepszy jakie do tej pory tu czytałem. naprawde nie przeciętny. najstraszniejszy jest smutek i bezsilność wewnętrzna ten wiersz genialnie to ukazuje. pozdr
Xymo | 2009-06-18 09:24 |
pozdrawiam.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się