Zwyczajnie
(dla B.)
Wiatr delikatnie potrząsa wygrzanymi przez słońce liśćmi
a między nimi ptaki bawią się w berka i grają pszczoły
Zmęczone kwiaty powolutku machają niebu
jakby chciały przypomnieć że potrzebują deszczu
Z wysokich traw słychać szum owadziego miasta
jak o trzeciej po południu korek
i dzieci wybiegające z radością ze szkół
A na górze spokój i błogie lenistwo
Droga sprawia wrażenie rozgrzanej patelni
nie czujemy tego ale pies tak komicznie po niej stąpa
Nasz śmiech współgra z odgłosami wokół
Z rozbieganej kakofonii skomponowała się symfonia
Pies szarpnął smycz i zaczął biec
(może pomyślał że ucieknie od tego skwaru)
Ty wzruszyłeś ramionami przepraszająco
i ruszyłeś na przód razem z nim
Przystanęłam i oglądałam was oddalających się
i tę drogę która chyba zaraz zacznie się palić
i niebo i wszystko wokół
Zrozumiałam
Kocham jak jest tak zwyczajnie
Aicha
|