Pamięci Sylvii Plath
Padło na nią nagle,niespodziewanie
jak grom z jasnego nieba,
ale nie był to gromani też meteoryt ,który przygniótł figure papieża.To coś było niewidoczne,potężną niemą siłą spętało jej ciało i umysłwsączający tylko żółć.
Korony drzew nie były zielone-nie dawały nadziei.Kwiaty nie kusiły aromatem,barwą tylko ziemiąz której wyrastały.Za pierwszym razem porażka.Kolejna też nieskuteczna.
Po raz któryś triumf,pełny sukces w samounicestwieniu.-Żyła cicho,ale śmierć miała
efektowną,widowiskową-zagaił nieznajomy
przeglądają tomik ''Ariel''.-Bez przesady-
machnąłem lekceważąco dłonio.-Zapomniałeś o
milionach zagazowanych w obozach koncentracyjnych.
homoseksualista
|