Dzisiaj nie umarłam...
Dzisiaj nie umarłam.
Pode mną to nie beton
i tonie gaz
w wodzie niegazowanej.
Chyba nawdychałam się
lakieru do paznokci.
Tylko czemu
ściana i podłoga
też są koloru czerwieni?
W zasadzie to ja nigdy
nie maluję paznokci.
Dzisiaj nie umarłam.
Wokół mojej szyi to nie sznur
i tonie wódka w szklance.
Po dwóch godzinach z Johnnym
pora zdjąć białe rękawiczki
i pozbierać
242 rozsypane kostki cukru.
Dzisiaj nie umarłam.
To nie siekiera
i nie tonę w wymiocinach.
To nie deszcz.
To toną świeże rany
w płynnej soli.
To nie połamane kości.
To toną marzenia
w wodzie
z dodatkiem chrzanu,
patrząc na
niewypełnione pragnienia
i nienaostrzone łyżki.
To nie moje
nogi z karteczką na sznurku
wokół dużego palca,
wystające spod
białego prześcieradła.
To nie serce.
To zwykły mięsień.
To nie dusza.
To tylko worek na odpadki.
To nie to...
Nie tonę.
{22 lipca 2oo9r.}
delusion
|