upadły anioł
snuł piękne plany
nierealne
szacunkiem, zaufaniem
obdarzony
zszedł, spełnić marzenia
wrota zamknięto
nie wrócił...
przemierzał pustynie, oceany
dążył do celu
tak odległego
nie poddał się, walczył
ten niezwyciężony
został pokonany
zawładnięto umysłem
zniszczono do dna
wnet zgubił drogę
nie spełnił marzeń
wyśmiany odszedł w dal
przemierzał miasta
tam wytykany
tak bardzo chciał żyć
a został wyśmiany
obcięto mu skrzydła
by nigdzie nie uciekł
chciał wrócić do nieba
zapłakał
a oni szydzili i pomiatali
więc po co mu wolność zabrali?
opuścili
wygnali
zapomnieli...
bezradny, bezbronny
już nie wędrował
już nie chciał żyć
prosił o skrzydła
dawno zabrane
by kajdany zrzucić
mu z nóg
chciał wrócić a nie mógł
zapłakał znów
wspiął się na wzgórze
a serce zranione
krwawiło tak mocno
że brakło mu sił
pragnął już tylko
ujrzeć skrawek nieba
ta cząstka nadziei
tak wiele dawała
powstał zapłakany
a wiatr wschodni
osuszył mu łzy
skrzydła odrosły lecz
krwią odznaczone...
otworzyły się niebiosa
i poczuł znów wolność
to tylko złudzenie
bo serce zranione
niewyleczone
bo czasu potrzeba...
upadł na dno
nie wspiął się więcej
choć mógł...
nie zaznał miłości
lecz masę trwóg
nie słyszał śpiewu ptaków
lecz jęki i ból
nadszedł kres
upadł na piach
a wiatr północny
zakrył mu twarz
zamknął powieki
osuszył łzę
a on leżał i nikt
nie wiedział jak
było mu źle
zasnął
zakończył błądzenie
w tej mgle
pożegnał towarzyszy
smutek i pech
i wiatr zachodni
jego duszę zabrał
a południowy otworzył
oczy tym, co go trzymali
i ból zadawali
a oni?
oni się śmiali...
Katrina
|