Dni zmarnowane

Wstaję gdy świta już dzień
Widząc przed sobą żaluzji cień
Zapach starych mebli i przypalonego oleju
Zmienia mą minę w oka mgnieniu

Coś jest w tych czterech kątach
Co każe mi po nocy się krzątać
Nie zmrużywszy oka przez dni kilka
Zaczynam się gubić w mych myślach, w mych wilkach

Gdy opuszczam tę klatkę trwogi i złości
Mam przeczucie, że wreszcie radość we mnie zagości
Mijają czasu niezliczone minuty
A jednak ten sen wciąż do mnie przykuty

Czy tak już zawsze być musi?
Czy znajdzie się ktoś, kto to uczucie zdusi?
Ten ból i trwoga, to wszystko jak bańka pryska
Zmarnowanych lat już nie odzyskam

Prę do przodu, resztek sił wydobycie
Witam każdy dzień, jak rozpoczęte nowe życie
Uśmiech powraca, na mej zmęczonej twarzy
Już wiem, że żyje dla niej, kolejnych stron kalendarzy

Gdzieś tam w eterze, już Ją widzę z daleka
Tam moja miłość, już na mnie czeka
Dna pustych butelek moimi oczami
Sprawiają, że włóczę się wiecznie nocami

Kończąc mój lament o dniach zmarnowanych
Czekam na święto. Zakochanych
Bo jeśli mnie znajdzie moja połówka
Muszę odpocząć. To nowa wędrówka


FallOutBoy

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2009-09-28 19:01
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < FallOutBoy > < wiersze >
pirit | 2009-09-30 01:11 |
Pozdrawiam
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się