Płaczę, moknę... nie pamiętam.
Cichutko płaczę,
łkam po cichutku...
Byś nie usłyszał,
szepczę gdzieś w duszy.
I okłamuję siebie
z perfekcją,
próbując skrzętnie
krzyk serca zgłuszyć.
Nie ma i ślepa,
pod gołym niebem
z którego krew
słonymi łzami kapie.
Czuję jak gasną
kolejne gwiazdy,
które miałeś z nieba
skraść dawno dla mnie.
Pogniły kwiaty
na parapetach,
ktoś kałużą
opryskał mi okno.
A ja stoję w deszczu
kłamstw i półprawdy.
Moknie ubranie,
twarz, myśli mokną.
Może i lepiej,
że już nie pamiętam,
które z twych imion
było prawdziwe.
Powiedz mi tylko
co w naszym świecie,
tak naprawdę
było uczciwe.?
shadow
|