deszcz (wtedy nie widać łez)
siedzę samotnie w knajpie
na stole szklanka piwa
za oknem deszcz usypia szumem
przymykam oczy
nie słyszę gwaru
tylko morza szum ...
wracam do chwil
gdy tak szczęśliwi
złączeni za ręce
szliśmy pustą plażą o poranku
tylko mewy były świadkami
gdy szepnęłaś
(jakby z nieśmiałością)
„póki nas śmierć nie rozdzieli”
otworzyłem oczy
(ktoś trącił mnie przypadkiem)
wstałem
wyszedłem
łzy zmieszały się z deszczem
„dopóki śmierć ...”
Adamo70
|