Ona
Czasami przychodzi łagodna
Całuje w czoło – usypia
I duszy motyla uwalnia
Skończoną uwagę skupia
Lub ryk, krzyk nagły, zza drzewa
Wyskoczy gwałtownie na maskę
Krew, syk, i metal już śpiewa
Requiem wraz z trupa wrzaskiem
Gdy tuli w ramionach dzieci
Rodzice też z życia odarci
Gdy na starców zarzuca sieci
Idą do kolegów na warcie
Przed wzrokiem mieni się tęczą
Nadszedł już Twój z Nią poranek
Tętnic wieńcowych obręczą
Gasi kopcący kaganek
Krzysztof
|