Na wiosnę
Ach, któż to widział, żeby papier
marnować tak, jak ja to robię!
Że niby wiersze piórem drapię,
poezję w pliku kartek skrobię?
Kłamstwo okropne! Profanacja!
Niech Święte Lasy mnie pochłoną!
Ja takiej karze przyznam rację -
rzućcie mnie więc w liściaste łono.
Zginę, przepadnę w tej czeluści:
ciemnej, wilgotnej, mchem podszytej.
Będę swój język plątał z bluszczem
i czas w ilości słojów liczył.
W cieniu gałęzi gdzieś ukryty
na całe wieki pozostanę -
taka pokuta za zeszyty
na mdłe wierszydła zmarnowane.
Kiedy się wreszcie zżyję z lasem,
korową skórą gdy obrosnę -
pąki wystrzelą w jasnych włosach,
zakwitnę wraz z nadejściem wiosny.
20 II 2007
Metis
Metis87
|