Biuro podróży
Pragnę lawirować
wśród nadreńskich labiryntów wież, katakumb
i chłodu skrojonych na miarę korytarzy,
rozgrzewanych przez wypełniający sale aromat dziczyzny
zapraszającej dziąsła do tańca.
Nęci mnie
by na plaży na Jamajce
wyczuwać stopami w rytm Kingston Town żywicę
zamykającą w swych obłościach faunę tysięcy lat.
By nurkować z oczami otwartymi
na skarby natury
wypełniającymi złote pokłady karawel,
pośród błękitu fantasmagorii moich zmysłów.
Kuszą mnie
emocje wspólnego zdobywania szczytu
pokrywającego się świeżym, lepkim śniegiem
i falujące susami kozice górskie,
dzięki którym po odnalezieniu poroża,
można napić się nektaru z Rogu Obfitości,
schładzającego rozgrzane potem ciało.
Zatem wchodzę do biura podróży,
gdzie setki kształtnych barw
prowadzą moje oczy do Arkadii..
Lecz tylko jedna myśl kołacze
z wytrwałością strudzonego wędrowca...
To prośba o bilet w jedną stronę
do serca kobiety, którą pokocham
[by każda podróż miała sens]
wezdiw
|