KOWBOY

Siedział on dzień na urlopie.
On na koniu , koń w galopie.
I nie straszne burze, błota.
Jak przyciśnie go tęsknota.
Mijał łaki ,rzeki,drzewa.
Jadąc wzdychał: Gdzie ta Ewa?.
Aż za siódmą górą ,rzeką
Za drzewami i pasieką.
Stał tam domek nie daleko
Pachniał chleb i świeze mleko.
Westchnął on , westchnęła ona.
Mówi on:W domu żona.
Ale Tyś mi wymarzona.
Tyś jedyna upragniona.
Ona rzuca się w ramiona.
-Tyle dni Cię nie widziałem.
Mało ja nie oszalałem.
Po godzinach zostawałem.
I tęskniłem i płakałem.
Przejechałem ja pół świata.
Bom nie widział Cię z dwa lata.
- Ach Ty Maćku Ty mój młody.
Tylko od ubiegłej środy.
Ty z tęsknoty oszalałeś .
I na lata przeliczałeś.
-Masz Ty racje. Ja się myle.
Tak mi się dłużyły chwile.
-Dam Ci coś na opętanie.
I zaczęła całowanie.
-Gdzie Twój mąż . Twój ukochany.
-On uprawia zboża łany.
Ty zarabiasz tam talary .
On uprawia tu hektary.
I wciaż jeżdzi na traktorze.
Tylko sieje zbiera orze.
-Ja Cię kocham tyle lat.
Bierzmy konia no i w świat.
Wziął na koń.I pojechali.
I zniknęli gdzieś w oddali.


ARTYSTA

Średnia ocena: - Kategoria: Miłosne Data dodania 2010-10-30 22:26
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < ARTYSTA > < wiersze >
Ccclaudia | 2010-11-11 00:15 |
świetny wiersz :D naprawdę świetny
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się