Polska poezja
Tam w listopadzie byłem,
miasteczko małe, jedna ulica
i dwie boczne, tam w rynku
od restauracji hotel
z dziesięcioma pokojami.
W jednym pokoju okno
na świat, sklep i pola
ścięte prawie żółte.
Przejechał traktor,
przejechał ktoś na rowerze, ktoś
podniósł głowę i popatrzył
na mnie. To nie był smutek.
Grzegorz
|