Analogia strachu (Embrionek).
Siedzę,
Ręce kurczowo ściskam
Paznokcie wbijają mi się w skórę
Pod opuszkami palców czuję krew.
Oczy,
Jeśli to one są zwierciadłem duszy
To ja jej nie posiadam
Puste spojrzenie pełne strachu
Myśli biegnące zbyt szybko by je zatrzymać.
Szkło,
W ręce przed chwilą trzymałam kieliszek
Niby sekundę temu, a jednak wieczność
Teraz tylko światło
Odbijające się od stłuczonego szkła i mętnego burgundowego płynu
Myśli stają się coraz klarowniejsze
Niemy krzyk: ''Niemożliwe''
A więc istnieje,
Bezimienne bezpłciowe coś
We mnie
Analogiczne alter ego nienawiści
Bez funkcji życiowych
Beze mnie nie potrafi wegetować.
Pasożyt,
Nadający się tylko do usunięcia
Koszmarny sen
Przeciw idyllicznej przeszłości
(Zostało tylko upić się denaturatem.)
Perswazja,
Usunę to z siebie!
Nawet przemocą,
Zatłukę na śmierć!
Przy pierwszym uderzeniu
Zwijam się
Uderzenie drugie, trzecie
Krzyczę, na posadzce morze krwi
To nadal jest we mnie.
Wstaję.
Potykając się- idę
Głuchy łoskot otwieranych szafek
Znaleziona butelka wina
Bordowa stróżka na dekolcie
Zamroczona alkoholem próbuję kolejny raz
Rozrywający ból
Kolejna nieudana próba.
To nic nie daje.
Światło,
Widzę swój oświetlony brzuch
W burgundowej cieczy.
W winie.
We krwi.
Ostatni akt desperacji.
Wstaję zaczynam chaotycznie szukać
Woreczka z amfetaminą.
Kwadrans,
Zamienia się w godzinę.
Znalazłam.
W moich żyłach już
Krąży drogocenna substancja.
Uczucie euforii.
Uderzenie piąte, szóste.
Boli mniej niż poprzednie.
Widzę powiększającą się kałużę krwi.
To też zakończyło się fiaskiem.
Książka telefoniczna
I paniczne szukanie numeru
Jeden, drugi, trzeci szpital
Sygnał telefonu
Nikt nie odbiera
Panika myśli, uczuć
Zdziwiony głos recepcjonistki
Oraz słowa, że
Aborcja w Polsce nielegalna
Nie wierzę,
Wszystko na nic
To nadal we mnie,
Nic nie działa,
Orientacja w przestrzeni podświadomości
Ograniczona do ''tak'' lub ''nie''
Muszę,
Się tego pozbyć!
Nie pozwolę, by we mnie kiełkowało
Zło Szatana w dobroci Boga
Nic nie działa
Zostało jedno
Wybiegam,
Biegnę przed siebie
Nieznajome twarze i nieprzyjemny wyraz oczu
Napotykanych ludzi
Ocenianie po pozorach
Grozi umysłowym kalectwem
Potykam się,
O własne nogi
Jeśli umrę umrze i to we mnie
''Nie będziesz żyło! To moje ciało!''
Zabiję się,
Skoczę z krawężnika
Łamiąc sobie kark
Upadłam,
Pierwszy raz, drugi, trzeci
Potykam się o wszystko
Nie mogę patrzeć,
Na mój rozdęty do granic możliwości brzuch
Nie potrafię się tego pozbyć
Za późno na cokolwiek,
Rezygnacja ze wszystkiego
Koniec planów
Miły przechodzień na ulicy,
Wezwał karetkę
Teraz tylko czekać,
Aż mnie zabierze
Zabiję,
To coś jak tylko mnie wypuszczą.
Zatłukę bez litości,
Nie ma prawa zrujnować mi życia
Moje oczy,
Pełne nienawiści oraz współczujący wzrok lekarza
''Poroniła Pani''
Niewysłowiona ulga,
Gdybym mogła tylko
Zatańczyłabym tu i teraz
''Musi Pani zostać w szpitalu'',
Uciekam,
Nie zostanę.
Jestem szczęśliwa!
Nic nie stoi na przeszkodzie,
Aby zacząć życie od nowa
Biegnę,
Kręci mi się w głowie,
Upadam.
Nie wiem co się dzieje,
Z daleka słyszę
Łoskot ciała
Uderzającego o blachę samochodu
W ustach czuję
Metaliczny posmak krwi.
Zrozpaczone głos ludzi
Karetka na sygnale
Czuję, że umieram.
M.
|