Włóczęga
Spijałam nektar z sowiej pieśni
Przystanęłam
By świat rozłożyć na dłoni
Zniczem zmierzchu.
Aksamit spojrzenia mego
tłumiony dźwiękiem upadłych miast.
Turnie błądzą śpiewu ostrzem
Obłoki tnące żywot bezsenny
Przekleństwem.
Duszy cierniowe krzyki
wzlatują ponad ognie
Rozdzierają snów ułomny horyzont.
Girlandy wieków minionych
Wplecione w mą bezsilność
Kruchą przewodniczkę ślepoty
Hebanowej otchłani blask woła
przeraźliwie
zepsuciem judaszowych potomków.
Czerwienią spowite oblicza
Wyłupione oczy uderzają o ziemię
Z siłą maszyn stalowych
Już nie w złocie człowiek rzeźbiony
Trawiony zaś jadem myśli zgubnych
Mizernych cząstek chaosu
plugawych
Krztusi się ropą
Zmechanizowany duch postępu
Ziejący ogniem rezygnacji
Idź, idź człecze
Na rzeź zmierzaj
Tyś ewolucji przegranym
Krwią własną poić się będziesz.
Lidia_Wiktoria
|