Odwilż

Odchodzą powoli lecz nieustannie
Jak śnieg topnieją
Choć lato a nie wiosna
Z gorąca i oparów doznań można oszaleć
Bezustannie tafle pękają
Choć zimne i nieprzyjemne
to one dawały stabilność
Teraz gdy lód już lepiej pojmuję
Niestety nic więcej nie da się poczuć
Prócz nowej wiosny w sercu
Ale do niej długa błotnista droga
Odsłania to wszystko nagły strumień wody
Zmywa butwiejące resztki
porywa ciała zamarzniętych zwierząt
Obmywa z bródu
Ochładza rozgrzany las
Czuję chłód letniego poranka
Nie wiem jaki jest
bardziej po prostu powraca jego znajomość
Nauczę się jeszcze doceniać chłód przebudzenia
Dookoła nie ma nic
prócz dźwięków i zieleni
Chłód mimo orzeźwienia
wciąż nieprzyjemny
Na nowo odkryć
piękno poranka


Drake

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2011-07-11 12:33
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Drake > < wiersze >
Mila | 2011-07-11 18:15 |
to jest możliwe,trzeba tylko tam dotrzeć...
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się