Emzetka
Kokarda ludzi
wywiniętych
przewiniętych
wymiętych
rano spowija
nas.
Przystankowe
szczury
wyłażą z czarnej
zatęchłej rury.
Wiją się zapijaczone
oddechem swoim
zabijają
świat.
Bolą od nich oczy,
boli myśl o ich
spartaczonym
wypaczonym
życiu.
Życiu gniciu
ze szczerbem
nieszczęścia.
Czyści uciekają,
poniewierają.
Autobus cuchnie
parszywym losem,
wyziewem
kanalizacyjnym.
Ludzkim podlym
wódki wyborem.
Aguiness
|