błyskOdchodząc od swych oczu, w stanie zapalnym rozsądku, stłuczonym na miazgę żerdziami padołu, przedsionkiem serca, wydzierasz pobrzask z cudzych, nie obcych, tlący się w nich wciąż, lecz niedostrzeżony z rozpadliny we własnej duszy. Staczasz się po zboczach demonicznego rozszczepienia. Tylko dzięki wbitemu czekanowi iskry jestestwa w nieczytelną, oślizgła spadzistość przerywasz złowróżbną eskapadę. Spotęgowane, nieodgadnione mgnienie pozwala Ci wydostać się, by oddać i ujrzeć. |
|
|